Portal Informacje UE we Wrocławiu

Kronika stanu… ducha. Felietony niezupełnie grzeczne

Data opublikowania: 19.05.2020 | aktualizacja: 22.06.2020

Uruchamiając Portal na czas zarazy zaprosiliśmy Państwa do dzielenia się swoimi przemyśleniami, felietonami, pamiętnikami. Poniżej zamieszczamy subiektywny zapis tych dni i emocji pióra dziennikarki Małgorzaty Garbacz, związanej z naszą uczelnią przez pracę dla Uniwersytetu Trzeciego Wieku.


WydrukujWyślij do znajomego

Kraj w rozjazdach (22 czerwca 2020)

 Powiedzcie, kto pracuje? Prezydent w rozjazdach. Często towarzyszy mu premier, ministrowie i posłowie. Jeździ też Prezydent Warszawy, prezes PSL, eurodeputowany, spółdzielca, przedsiębiorcy (także ten od strajków) itd.

  A jednak się kręci. Pandemia – całkiem nieźle. 300, 400 przypadków zakażeń dziennie. 17 czerwca rekordowo, bo 30 zgonów. W szpitalach jednoimiennych przybywa wolnych miejsc. Przybywa też innych miejsc – z nowymi ogniskami.

Epidemiolodzy alarmują: - Jesteśmy na początku silnego wzrostu krzywej pandemicznej. Rzeczywiście – krzywej, bo wszystko, co wiąże się z zakupami środków ochrony zdrowia nie ma prostego rodowodu i rezultatu. Ostatnio – respiratory widma. W tej sprawie też się kręci… „lody”!

Bokiem wychodzą covidowe przepisy o bezprzetargowych zakupach!

 W centrach miast, centrach handlu, na parkingach, w zakładach usługowych ludzi mniej. Obywatele robią zakupy na łapu capu. Sprawy załatwiają szybko, niemal na podmaseczkowym bezdechu. Ostrożni ciągle przesiadują w domach. Niektórzy „real” zamienili na „online”. Jak mają przerwę na lunch czyli wypad do kuchni, w komórkach czytają rymowanki, w rodzaju: „Pij gorzołke, siedź na rzyci, żaden wirus cię nie chyci”. W tym miejscu nasuwa się reklama pewnej marki piwa „0”, w której Maciej Maleńczuk z przekąsem pyta: „ Ale wszystkie bez alkoholu?!”.

   Prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów wiele razy mówi publicznie, że rząd nie konsultował z lekarzami i specjalistami żadnych decyzji o obostrzeniach i ich luzowaniu. Po co, przecież wie lepiej.

   Nastąpiło zwolnienie z ograniczeń lecz nie – ze zdrowego rozsądku.  A ludzie dystansu nie trzymają, maseczek nie noszą tam gdzie trzeba, pojemniki do dezynfekcji pokrywa kurz. W lokalach gastronomicznych kelnerki wołają od progu: - Można zdjąć maseczkę. W lidlach i biedronkach kasjerzy zrobili sobie gustowne naszyjniki. Z maseczek właśnie. W tramwajach i pociągach coronawirus jest już tylko wspomnieniem. Ech, kochani. Za odważnie, za szybko.

  Wykreowany w ostatnim czasie (i słusznie) medyczny autorytet, prof. Krzysztof Simon pyta: -  Ludzie, czy mam wam przypominać, jak pacjenci cierpią, duszą się, sinieją?! Na miłość boską, nie lekceważcie zagrożenia!

 Ale obywatelom – jak mówi prof. Andrzej Rychard, socjolog, nie tylko statystyki nie grają. Zarządzanie kryzysem – zdrowotnym i ekonomicznym zwłaszcza. Minister J. Sasin znowu nie ma farta, kiedy zatrzymuje kopalnie i wypłacać chce górnikom 100%-owe postojowe. Inne branże oburzają się, bo mają co najmniej 20% mniej. Premier wyjaśnił, że postojowe dla przedsiębiorców jest z powodów ekonomicznych, a dla górników – z powodów epidemicznych. Pożyczek dla bardzo wielu mikroprzedsiębiorców (nadal wyłącznie na horyzoncie), już nie tłumaczył.

 Z wysokiej drabiny szczytu zakażeń w końcu pierwszej dekady czerwca (po ok. 600 dziennie) schodzimy teraz na parter. Bo tu trwa wyborcze starcie. Kampania Jasiów Wędrowniczków też jest „bezdystansowa”. Nie tylko człowieka do człowieka, lecz człowieka do faktów również.

  Nasz specjalista w NASA, Artur Chmielewski, komentował po udanym starcie rakiety, że w przestworzach u kosmonautów następuje zanik mięśni. Znajomy mówi, że u niektórych polityków tak jakby następował zanik szarych komórek. A z pewnością mamy do czynienia z zanikiem pamięci. Cóż, od lat wiemy, że na lepszą pamięć pomagają preparaty z ginko biloba.

 Dobra rada nie zawada. Sarkastyczny suweren dopomina się, aby – skoro jest hybrydowe głosowanie – nie wprowadzono hybrydowego liczenia głosów. Kandydaci na prezydenta prześcigają się w dosadnych inwektywach adresowanych do rządzących (Poczta Polska pewnie szybko wsadzi je do przepłaconych worków): „kuglarze od zarządzania”; „spece od obracania i dawania nam naszych pieniędzy”, „Polacy nie są zaskoczeni postawą, a zwłaszcza – haniebnymi słowami emerytowanego zbawcy narodu”. W jego sławnym liście znalazło się zdanie, że „pandemia została wykorzystana do wywołania kryzysu”.  Nota bene, fachowcy od marketingu politycznego jednoznacznie ocenili, że pisanie listów w kampanii wyborczej, to akt rozpaczy. Och, wielkie rzeczy, to po prostu kolejny „akt obowiązującej narracji”.

  Trudno jednak dziwić się kąśliwym uwagom rodaków w mediach niepublicznych, m.in. widzom Szkła kontaktowego. Pokrzepianie się przyjmuje rozmaite formy, np. „Obstrukcja w senacie niech się schowa; najgorsza jest ta umysłowa”, „Na czyje zlecenie to ministerialne o zdrowiu mataczenie?”, „Jeśli od góry zachodzi spłaszczenie, to co z mózgiem się dzieje?”.

Właśnie, nieuwzględnienie samorządów, ich sytuacji i stanu finansów, to – zdaniem prof. Marka Belki – wielka dziura. – A to, co wygadują o UE – kontynuuje uznany ekonomista, to bujda na resorach.

 – Jak ich wszystkich schować za ostrym cieniem mgły – pytają sfrustrowani wyborcy. Doprawdy, o co chodzi społeczeństwu?! Władza zapewnia, że wszystko działa jak ta lala. Obiecanki cacanki urzędującego prezydenta mnożą się w dzień i w nocy. I nie waha się on zaglądać, co Polki i Polacy mają pod kocem… Doświadczony życiowo i myślący logicznie obywatel mówi głośno na spacerze w parku : – Zaplute mikrofony od wykrzyczanych pogróżek i oskarżeń gdyby mówiły, powiedziałyby, że „puste umysły robią najwięcej hałasu”.

 Satyrycy zgłaszają nową gałąź gospodarki: produkcja obietnic. Jeden z nich pyta, czy ma się szybciej starzeć by dostać „13” i „14” dodatek do emerytury, czy raczej odmłodnieć, by dostać 500+ i 300+?! Ale beka, młodzież ma swoje określenia i, na przykład, do egzaminu ósmoklasisty nie stawia się 3,1 tys. uczniów. Dlaczego?

 Elegancki dowcip przebija się nieco rzadziej. Red. Rafał Wojda pyta na antenie: – Co robimy z pakietami wyborczymi? I od razu odpowiada: – Otwieramy oczy niedowiarkom. Otwierać należy bez przerwy, bowiem do tarczy 4.0 zostały wrzucone bardzo kontrowersyjne przepisy kodeksu karnego. Autorzy poprawek pewnie myślą, że niektórzy z nas są inteligentni. Bezobjawowo. Ale jak trzask-prask pojawi się gorączka, objawy wrócą.

 Mem się upowszechnia taki: „Nasz kraj byłby piękny bez podziałów, agresji i nienawiści”.

I tak, jak kandydaci,  rozjeżdżają się nasze możliwości i pragnienia. A do tego wirus nie ma wakacji. No to, dokąd jedziesz, Polsko?

Małgorzata Garbacz

 

 

Spłaszczeni rodacy (9 czerwca 2020)

Spłaszczenie linii na wykresie to urawniłowka. Urawniłowka – to bezkrytyczność i posłuszeństwo. Ale współrodacy nie dają się. Słuchają informacji, że wygrywamy z wirusem. Tylko sam wirus o tym nie wie. Rysownik Andrzej Milewski publikuje taki komentarz w szczycie pandemii, kiedy liczba zakażonych w ciągu dnia jest rekordowa w naszym kraju, sięga 600 osób.
Specjaliści dziwią się właśnie teraz cofanym ograniczeniom. Tylko naród zawsze wie swoje. I pisze memy, rozsyła żarty i dowcipy. Na przykład: „Przedsiębiorcy wyszli na ulicę podziękować za tarczę policyjną”, „Kto te covidowe ustawy przetłumaczy z waszego „rządowego” na ludzki język”, „Nie tylko wybory mają być hybrydowe; rzeczywistość też?”.
    Przed ponad trzydziestu laty w drugim obiegu krążyły fanziny – nieoficjalne pisemka. Teraz krążą oficjalne sms-y i filmiki poirytowanego suwerena. A to, że państwo już nie tylko z tektury lecz z tektury i pleksi (zawsze jakiś postęp), a to, że zdemaskowane twarze nie kryją rozczarowania pokonywaniem koronawirusa, pracą służby zdrowia, wyciąganiem gospodarki z kryzysu.
W przestrzeni publicznej słychać dosadne określenia dotyczące rządzących. Różnego kalibru (też politycznego) obywatele nie przebierają w słowach: ciamajdy, fajtłapy, psuje, nieudacznicy. Ustawy tarczowe kilka razy zmieniane, maseczki nie noszone, potem wymagane, górnicy testowani z miesięcznym opóźnieniem, ratownicy medyczni „zakuwani” w wojskowe kombinezony
ograniczające swobodne działanie.
    Och, tylko poczucie humoru jest jeszcze swobodne. Dają temu wyraz widzowie Szkła Kontaktowego i nie tylko oni: „Będziemy mieli oczka wodne i nowe przepompownie. Jedną przepompownię – pieniędzy już mamy, w Ministerstwie Zdrowia”. „Jaki jest szczyt partactwa?  Niby-politycy ponoszą niby-odpowiedzialność”. „Gdzie znajdziemy najwyższe stężenie (to zaciekawieni maturzyści)” – To stężenie absurdu w propagandowej gadaninie polityków partii przewodniej”; „Statystyki epidemiczne ludziom nie grają. Ale za to gra i rapuje pewien syn, o wdzięcznym imieniu Ziemowit”.
    A propos: teraz już wiadomo, że chaos robi ulica, zagranica i Gowin. Na rozpalone głowy wodę leje faworyt wyborów prezydenckich. Oczywiście, wodę z oczek wodnych. Polakom w kieszeni otwiera się „nóż” dowcipu: - Najlepsze oczko będzie Szumowskiego. Podkrążone.; - Czy będą dopłaty do krasnali i wytrysków ogrodowych?!; - Zaglądam do oczka – a tam obstrukcja. O każde oczko trzeba dbać, bo potem zrobi się…; - Premier leje (wodę) wprost do oczka Prezydenta. A nad wszystkimi unosi się ostry cień mgły!
    Ech, kochani Polacy! Nie tracą rezonu, choć lekarze i eksperci podkreślają, że wciąż nie wiemy, w którym miejscu pandemii jesteśmy. Epidemiolodzy (np. z Polskiego Towarzystwa Epidemiologów) przyznają wprost, że rząd nie konsultuje z nimi żadnych decyzji. Pani Jadwiga Emilewicz, wicepremier, na pytanie dziennikarza, odpowiada, że rząd nie ma planów na przyszłość walki z pandemią! Prof. Marcin Król, filozof komentuje: - To postępowanie rządzących jest rozpaczliwe; na stanowiskach są ludzie kompletnie nienadający się. Naród wyraża to samo ciut odmiennie: „szorowanie pod nie”, „strach myśleć o gospodarce”, nasz los na jesieni będzie w czarnej…”, „trafiła się nam dojna, podła zmiana”.
    Członkowie Naczelnej Rady Lekarskiej nie mogą doczekać się od Ministerstwa Zdrowia żadnego dokumentu, czyli planu odmrażania służby zdrowia. Przypominają, że co 10 zakażona osoba, to jej pracownik. Wołają o zwiększenie finansowania, poprawianie zarządzania, zwłaszcza w sytuacji kryzysowej, przebudowanie i wzmocnienie Sanepidu itd.
    A kiedy w Sejmie z naczelnych ust padają obraźliwe słowa, suweren nie pozostaje dłużny: „Chamstwu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom”. Jeden satyryk mówi, że potrzebny jest dystans społeczny lecz nie dystans od rozumu. Inny dodaje, że potrzebna jest transparentność a nie transport środków wydanych do prywatnych kieszeni.
    Kandydaci na prezydenta na swoich wiecach (już oficjalnych, a to właściwie kampania w podróży): Jest demokracja i jej demoniczna kreacja. Schyłkowe imperium na Nowogrodzkiej. Impregnowana indolencja ekonomiczna. Partactwo polityczne. Hm, z pewnością język polski przeżywa swoisty renesans. Podobnie – pomysłowość naszych braci. Wkurzony ojciec zdalnego ucznia, wysyła do nauczycielki piątkę za napisany test dziecka. Ona oburza się. A de facto, on jest jego obecnym nauczycielem. Bo łącza internetowe „pękają” od zadań i zaleceń belferskich, którym dziecku trudno sprostać. Jasne, nauczyciele muszą zrealizować program. Jednak nie zawadzi  od czasu do czasu okazać uczniowi sympatię i wyrozumiałość…
    A tego nie okazuje pacjentom kierowanym ponownie do sanatoriów np. NFZ, po trzech miesiącach przerwy. Rutynowe skierowania nie zawierają – jak opowiada znajomy - ani grama informacji, jak w danym ośrodku będzie stosowany i przestrzegany reżim sanitarny. Owszem, na 6 dni przed wyjazdem kuracjusz in spe musi zrobić badanie w trybie drive-thru, ale ten wynik zostanie przekazany do wskazanego sanatorium. I ono zadzwoni na moment przed wyjazdem (znamy opieszałość  w wydawaniu wyników) do kuracjusza i powiem mu, czy ma minus czy plus. Znajomy łapie się za głowę, mocno zezłoszczony!
    Doktorzy Michał Sutkowski i Paweł Grzesiowski alarmują, że jest za dużo odwagi w luzowaniu zakazów, nie dotarliśmy nawet do początku szczytu pandemii, a jest tyle nowych ognisk – w województwach śląskim, łódzkim, mazowieckim, opolskim!  Na poprawę nastroju – cenna obserwacja: sporo jest obecnie w telewizyjnych stacjach reklam tabletek na wiadomą potencję. Czy zatem mamy przygotowane szpitale „jednoimienne inaczej”, za 9 miesięcy? Przecież już nie siedzimy w domach ze swoimi partnerami.
Najlepszy przykład daje pan Prezydent. Zapowiada bon turystyczny, czy – wakacyjny, czy raczej – wyborczy. A rozsierdzony naród już nie łapie cukrowej waty lecz pyta: - Czy te bony też będzie drukował pan Sasin?!  I jeszcze: - Bon turystyczny po francusku to „bon voyage”. No to – szerokiej drogi, Rodacy. Nie dajcie sobie spłaszczyć, nie tylko na mapie, żadnej z dróg.
Małgorzata Garbacz


Wyluzowane państwo (28 maja 2020)

W Dzień Mamy znowu byliśmy bliżej siebie mimo dystansu. I mimo nowej jakości polityki prorodzinnej, która polega na przepisywaniu dużego majątku na żonę. Satyryk pyta, czy wobec tego tylko prezes PIS jest uczciwym Polakiem, bo on nie przepisuje? Inny dowcipniś podkreśla, że nie mówi się w twarz tego, co złe czy głupie. Mówi się w maseczkę.
Ale i tak słychać. I widać. Wnikliwi widzowie „Szkła kontaktowego” ślą sms-y: „Masz swoją firmę i nie masz na życie. Trudno – to wyjdź na ulicę”; „Ci, co umiom, to robiom. Ci, co nie umiom, to rządzom”. Generalnie „jest tak dobrze, że dobrze nam tak”.

Znajomy szuka w internecie kontaktu telefonicznego do ZUS, bo wysłany z platformy elektronicznej (pue ZUS) mail czeka tygodniami na odpowiedź. On też czeka. Na połączenie z konsultantem ogólnokrajowego telefonu 65 minut! Rozmowa jest uprzejma, acz wielokrotnie konsultant zaznacza, że napłynęły tysiące wniosków i pytań, i urzędnicy są zawaleni pracą.
A obywatele zawaleni są znakami zapytania. O swoje bezpieczeństwo zdrowotne, o miejsce pracy, o środki do życia. Ludzie szyją, jak mogą. Nie tylko maseczki. Logiczne myśli zwłaszcza Wojciech Mann, po aferze w radiowej Trójce, przyznaje, że ten, kto myśli jest niebezpieczny. Władzy nie zależy na inteligentach. Bo od dawna wiadomo, że inteligent to pasożyt wytwarzający kulturę (to już nie Mann, lecz inny „klasyk”). Pani prezes i pan dyrektor z tej stacji radiowej, wiją się jak piskorz podczas posiedzenia senackiej komisji kultury, na które zostali zaproszeni. Żenujący pokaz niekompetencji i arogancji wobec podwładnych dziennikarzy. Jeśli nieuświadomionej arogancji, tym gorzej! Między suwerenami krąży żart, że może teraz listę przebojów PR3 poprowadzi pan Sasin. I to korespondencyjnie?! I jeszcze taki: „Ludzie nie nadający się do niczego są zdolni do wszystkiego”. I tu chyba już nie trzeba przywoływać krążącego w narodzie obrazka, w którym na ławeczce z serialu „Ranczo” siedzą zupełni inni aktorzy. Aktorzy życia codziennego.

Polacy cudownie nie tracą poczucia humoru. Przecież wiadomo, że po solidnych obradach senatu, teraz nazywa się ten proces obstrukcją. Komentator kabaretowy dodaje: – Teraz kraj obstrukcją stoi. Każdy ma taką obstrukcję, na jaką sobie zasłużył.
Pieniądze z rozdmuchanej propagandowo tarczy antykryzysowej kapią – zdaniem samych zainteresowanych – na konta przedsiębiorców i pracowników. Polacy kwitują sarkastycznie: „Fryzjerzy byli zamknięci, ale rząd i tak nas golił”. Albo: „Boję się iść do fryzjera (od 18 maja już było można oficjalnie), żeby nie ogolił mnie „ostrą krawędzią mgły”. Inny „racjonalizator” sugerował przeprowadzenie kompleksowego audytu państwa przez pana Banasia, a wprowadzenie nachalnej cenzury na wspomnianej liście przebojów nazwał intelektualnym sanepidem. Jego kolega zapytał, czy może komisja pana Macierewicza nie mogłaby wyjaśnić sprawy „artysty Kazika”…

Podczas rygorystycznej kwarantanny psycholog upowszechnił określenie: Homo Separatus. Jednak rodacy, jak przedszkolaki, lgną do siebie. Stęsknieni towarzystwa, piankowania (miłe bicie piany, itp.), odreagowania izolacji. Do siebie lgną też samorządowcy, choć przyznają, że rozpoczynają finansowy lot w przepaść. Zacieśniają się kontakty włodarzy małych i dużych miejscowości. Starają się utrzymać lokalne przedsiębiorstwa i inwestycje, ale wołają o tarczę dla mieszkańców. Nie o to chodzi, oburzają się, że rząd pozwoli im się zadłużać. Chcą być traktowani po partnersku i oczekują faktycznego wsparcia, wyliczonego w złotówkach. Oj, ta solidarność nie spodoba się rządzącym, wszak to – ich zdaniem – przez opieszałość senatu i niesubordynację samorządów nie doszły do skutku majowe wybory. A nie przez ich niekonstytucyjność. 
Następnego terminu nie ma. Bo uchwała Państwowej Komisji Wyborczej nie została opublikowania. Zdaniem kandydatów na prezydenta – szantaż i gra nerwów trwają. Szarżowanie wehikułem odwetu ciągle mocno uderza w Polaków, którzy w opinii socjologów i psychologów – są bardzo zmęczeni. Najpierw dużo energii przeznaczyli na zorganizowanie się w kwarantannie, a teraz resztki tych zasobów pochłania niepewność o jutro. Zagubienie – dotyczące, bytu i świadomości. Gorzko brzmi zdanie, przekazywane z telefonu na telefon: „Chcemy być sobą; nasz ból jest większy niż ich wstyd”.

Co pozostaje? Bastion demokracji – Rzecznik Praw Obywatelskich? Dr Adam Bodnar publicznie powtarza, jak mantrę: Bronić konstytucji i przynależności do Unii Europejskiej. Zainwestować w niezależną służbę państwową. Łatwo powiedzieć. Co prawda, wielu mądrych Polaków apelowało, aby ponad miesiąc temu, Prezydent przekonał rząd do ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. To byłyby resztki troski o Polskę. A tak, głęboki demontaż kraju się pogłębia (patrz: sytuacja w Sądzie Najwyższym z wyborem i powołaniem Pierwszego Prezesa SN). Jest to, jak uważają specjaliści i obserwatorzy życia społecznego – kpina z demokracji i bezustanne upokarzanie obywateli. Gorzko smakuje żart: „Niektórzy są inteligentni. Bezobjawowo”.
Obostrzenia powoli znikają. Liczba zakażonych, nie znika, nawet powoli. W reklamie – mąż prosi żonę o zniesienie jednego obostrzenia. „No tego, wiesz jakiego – mówi z błyskiem w oku. Zamiast tego, ona oferuje mu… zrobienie grilla. No tak, któż pogodzi się ze spalaniem oczekiwań i potrzeb? 
Za społeczeństwo nie odpowiedzą sami dziennikarze, choćby najbardziej dociekliwi, którzy z mikrofonami na długich wysięgnikach z powodu trzymania dystansu, wsadzają kij w mrowisko. I muszą razem z obywatelami słuchać wyjaśnień rzecznika rządu o zbyt bliskim biesiadowaniu pana premiera z obcymi, kiedy szeregowym Polakom tego nie było wolno. Cóż, ludzie komentują, że „pana Morawieckiego źle poinformowano o zasadach, które sam ogłosił”. Nikt nie chce, aby wychodząc z pandemii, wyluzowane państwo oznaczało dotkliwe dla obywateli – sobiepaństwo!
Małgorzata Garbacz

Wymazani obywatele (10 maja 2020)

W slangu medycznym Łukasz Szumowski, minister zdrowia mówi: - Trzeba pojechać w ognisko zakażenia i wymazać wszystkich. O, rany! To kto potem znajdzie się w statystykach, które od kilku tygodni nie przerażają choć rosną… Czy myślenie, jak państwo, też jest w uśpieniu, choć rodakom nadal nie brakuje dowcipnego dystansu. 

Pytają, czy trzy tarcze ochronne – to już tarczyca? Przedsiębiorcy przedsięwzięli protesty, bo tylko to im pozostało z biznesowej aktywności. Jednak ktoś zszedł z balkonów i wyszedł na ulice. Telewizja naczelnika ogłosiła, że to wrogi element, podżegany przez antydemokratyczne środowiska. Wsparcie dla działalności gospodarczej ciągle nadchodzi. Widać stawia bardzo duże kroki, rozciągnięte w czasie.

Ludzie wychodzą na spacery. Mnożą się memy: Oto idzie mama, tato i dwójka dzieci – wszyscy w maseczkach, a przed nimi pies – bez niej. Przechodzień pyta, dlaczego? Odpowiada pies: - Spoko, mają kagańce, a  ja ich wszystkich wyprowadzam do parku.

Zakwefione muzułmanki, patrząc na „zamaskowanych”, dziwią się tak wielu nowym wyznawcom ich religii – to inny mem. Kolejny: W zakładzie krawieckim śpiewają: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my szyjemy”.

W Szkle kontaktowym TVN-u ludzie piszą: „Musiałem zostać z żoną na kwarantannie. Niestety.” oraz „Rząd walczy z zarazą jak równy z równym”. Albo: „Nauczymy się żyć z wirusem, ale nie chcemy z nim umierać”.

Prof. Krzysztof Simon, epidemiolog z Wrocławia, na portalach informacyjnych alarmuje: - Narasta liczba pacjentów z ciężkimi powikłaniami. Służba zdrowia ma ogromne niedobory kadrowe. A zarażają się pielęgniarki, lekarze, pracownicy medyczni i opiekunowie w DPS-ach. 

Bądźmy czujni, bo nie tylko seniorzy, z pierwszej grupy ryzyka. Ostatnio – fala koronawirusa zalewa górników, mężczyzn w sile wieku, sprawnych i krzepkich.

Sąsiad kwaśno kwituje: - Oby te maluchy, których teraz wpuszczono do żłobków i przedszkoli zamiast fryzjerów i kosmetyczki do ich salonów – nie zapłaciły cenę za „rozluźniające eksperymenty” rządu?!

Dr Paweł Grzesiowski, immunolog, cierpliwie powtarza, że odmrażać trzeba ostrożnie. Dodaje: - Wzrost zachorowań musi być bezpieczny w znaczeniu – czy wystarczy łóżek w szpitalach, respiratorów i środków ochrony. Medycyna nienawidzi polityki, musimy konsultować się z lekarzami, a nie z politykami.

No, to już jesteśmy w naszym polskim piekle. Ten specjalista mówi jeszcze, że wybory w takim stanie umysłu – przerażenia i lęku o zdrowie najbliższych – są nieludzkie. Niektórych chorych okrada się z fachowej szpitalnej opieki, by nie „zakorkować” oddziałów jednoimiennych. Inny ekspert apeluje, aby dziesiątek, ba, setek zarażonych i chorych nie okradać z demokracji.

Spłaszczenie. To określenie robi zawrotną karierę. Obyśmy tylko logicznego myślenia nie spłaszczali… Krąży fama (tylko nie mówcie famie, że jest głupi – to ze starego dowcipu), że tzw. dyplomacja maseczkowa równa się zwiększanie strefy wpływów Chin na świecie. Ach, już mało kto chce przypominać te tony maseczek z samolotu „Antonow”, które nie mają potrzebnych atestów i służba zdrowia też nie ma - z nich żadnego pożytku.

A propos słów – epitetów naszej przedwyborczej karuzeli, używanych przez prawników, konstytucjonalistów, parlamentarzystów i innych polityków, w tym kandydatów na prezydenta RP: gra o tron, tragikomiczna usługa pocztowa, łżewybory, farsa, matrix, Orwellowski kraj, matnia, festiwal korupcji, polityczni dresiarze, ferajna z Nowogrodzkiej itd.

A to głos trzech samorządowców. Jacków: Prezydent Poznania, Jacek Jaśkowiak mówi mediom, że to erzac, a nie wybory. Prezydent Sopotu, Jacek Karnowski: - Rząd skupia się na rozwalaniu państwa; może urny wyborcze dostarczyć razem  z innymi (urnami)?! Prezydent Wrocławia, Jacek Sutryk: - Dlaczego mam Poczcie Polskiej przekazać nazwiska wyborców, ja mam chronić dane osobowe  moich mieszkańców. Stoimy na straży prawa, a nazywa się nas rebeliantami.

Ludzie się oburzają: - Już raz były czasy słusznie minione. Słusznie. Głosowanie w celofanie nie przekonuje Polaków. Gdzie szukać osławionych pakietów wyborczych „Sasin +” – pod wycieraczką, w windzie, w ogrodzie, w budzie Azora – pytają wkurzeni. – Nie mamy podstaw, aby zaufać rządzącym, że coś jest bezpieczne, skoro karty wyborcze fruwają po ulicach naszych miast. A może Prezydenta mamy sobie kupić na Allegro? To pytanie krąży w naszych telefonach komórkowych. Podobnie, jak to: „Rozmawiają” gołębie pocztowe. Kiedy dostaniemy hasło do startu, bo mamy mętlik w głowie?

Na przygotowanie niespotykanej dotąd kampanii pocztowej (nie mylić z kampanią wyborczą) idą  grube miliony. Oczywiście, naszych – podatników – pieniędzy. Kto za to zapłaci, lecz – nie NBP ale – poniesieniem odpowiedzialności? – zadaje pytanie poirytowany jeden suweren. A inny dziwi się: - Czy te wybory na Prezydenta Pocztowego – to będą ważne?

Właśnie: Jaka będzie – to już poważne obiekcje ekspertów – legitymizacja wybranego Prezydenta. Czy naród będzie się z nim liczył, a czy – zagranica?  Wystarczy przecież, że już nie liczy się z nim szef rządzących.

Byli premierzy zadają publiczne pytania i uświadamiają Polaków: „Czy to uzbrojony rycerz na białym koniu czy raczej błędny rycerz”, „Czy chcemy być pożytecznymi idiotami?”. Znany działacz komunistycznej opozycji: - Potrzeba tak niewiele: trochę charakteru i sumienia, aby wprowadzić stan klęski żywiołowej.

Po 10 maja 2020 roku – dniu wyborów, które miały być, ale się nie odbyły – jest jeszcze gorzej. Dwaj panowie Jarosławowie ponad głowami Polaków przekładają termin. Czy to znowu będzie wielka fikcja i przygotowywanie oszustwa wyborczego – zastanawiają się przedstawiciele opozycji różnych opcji.

Państwo w ruinie – teraz to fakt a nie figura retoryczna, podkreślają. Widać na każdym kroku, choćby w Sądzie Najwyższym, który z trudem wybiera nowego prezesa. A Małgorzata Gersdorf, po opuszczeniu urzędu I-ego Prezesa SN, powiedziała dziennikarzom, że wolne sądy są w wolnych ludziach.

Kandydaci na Prezydenta nie odpuszczają. Szymon Hołownia: - Czy ten kołowrót tricków zaczyna się od nowa? Władysław Kosiniak-Kamysz: - Potrzebna jest nowa frakcja w Sejmie: frakcja zdrowego rozsądku. Małgorzata Kidawa-Błońska: - Żeby każdy Polak czuł się dobrze w Polsce”.

Jeden z politologów na szlaku teraźniejszych epitetów, wykuwa jeszcze jeden: Widmo wybory. Państwo teoretyczne, to i wybory teoretyczne – kpią rodacy. I martwią się: Obyśmy tylko utrzymali porozumienie. Porozumienie z rozumem!  Wówczas nikt nas nie wygumkuje, sorry – nie wymaże.


Małgorzata Garbacz

Zdrowy dystans… (26 kwietnia 2020)

Pandemia wyzwala na powierzchnię różne prawdy – to zdanie Tomasza Stawiszyńskiego, filozofa i publicysty. Uczeni mówią o koszmarnym ryglowaniu kraju, o paraliżu życia społecznego. Noblistka Olga Tokarczuk, w publikacji „Gazety Wyborczej”, martwi się zamykaniem granic, bo tak najpierw odcinają się państwa, a w następstwie – człowiek od człowieka.
Czy takie pojęcia i określane nimi postawy, jak wolność, otwartość, współpraca – trafią do lamusa?
Na najniższym poziomie codziennego życia ludzie dodają sobie otuchy. Ot, tak. Kiedy wprowadzono nakaz chodzenia dwójkami, na spacer idzie mama z kilkumiesięcznym dzieckiem w wózku i z małym psem. Przechodzień, żartując pyta: - Ojej, czy nie łamie pani zakazu? Mama z uśmiechem odpowiada: Policzyłam, że dziecko i pies – to dwie połówki i ja - to jeden, więc razem dwa i wszystko się zgadza!
Generalnie, mieliśmy zostać w domu. Ze swoimi smutkami i obawami. Bo za mało lekarzy i pielęgniarek, za mało łóżek szpitalnych i respiratorów, już nie mówiąc o ubiorach ochronnych. Rosły tylko słupki na wykresach statystycznych: więcej zakażonych, więcej chorujących, więcej zmarłych. Eksperci medyczni apelowali i apelują: więcej testów dla lekarzy, nie tylko wówczas, kiedy już stają się pacjentami, ale co najmniej raz w tygodniu! Do Polski przylatuje z Chin „wielki Antonow” i na lotnisko leci premier kraju ze swoją świtą. Władysław Kosiniak-Kamysz publicznie pyta: - Co to za komitet powitalny maseczek?! Maseczki trzeba rozdawać, a nie witać.
Polacy leczą swoje lęki jak potrafią – żartem i ironią. Komórki pękają od memów i dowcipnych filmików. Kiedy wchodzi nakaz zakrywania nosa i ust, obowiązkowym zestawem na lato jest strój bikini plus maseczka. Jej działanie niektórzy porównują do stringów, które też przecież przed niczym nie chronią, a zwłaszcza przed zimnem. Na innym zdjęciu, pani z kosmetycznym błotem na twarzy, zawadiacko mruży oko. No właśnie, czy po pandemii będziemy piękniejsi, w humanistycznym sensie… „A maska Zorro się łapie, może z nią będzie łatwiej”.
Na dowód takiego sarkastycznego, choć już na niższym szczeblu – myślenia, kilka komentarzy przesyłanych do Szkła Kontaktowego” TVN-u: „Pamiętajcie, że z kwarantanny wyjdzie ten, kto zmieści się w drzwiach”; „Mam zakaz zbliżania się do lodówki na bliżej niż dwa metry”; „A ja przy niej czuwam, bo u mnie łamane są procedury”. Inny widz reaguje: To odnośnie jedzenia i nie tylko jedzenia…

Na najwyższym poziomie społecznego życia, papież Franciszek ubolewa, że opanowuje nas wirus obojętnego egoizmu. Na polskim podwórku, ktoś rozsyła sms-a: „Ludzi dobrej woli jest znacznie więcej niż ludzi dobrej zmiany”. Jakież to swojskie!

Prof. Wojciech Eichelberger, psycholog i pisarz mówi w telewizji i pisze na swojej www: - Nowym kierunkiem powinna zostać walka o dobrostan człowieka, rozumiana jako ugoda z planetą. Wysoki diapazon rozważań trafia do garstki inteligentów. Reszta – to raczej zaciśnięte dłonie tych, co toczą walkę o przetrwanie: miejsce pracy, pieniądze na życie, postojowe i kredyt dla przedsiębiorców. Profesor retorycznie pyta, czy ktoś zarządza światowym kryzysem? Czy po pandemii rozsieją się nieusuwalni autokraci?W Polsce znamy już odpowiedź na ostatnie pytanie… Etyk, prof. Magdalena Środa bez ogródek mówi, że nasza władza wykorzystuje epidemiczną sytuację do ograniczania wolności obywateli; to gigantyczna samowola. No, to już jesteśmy na wyborczym poletku. Prof. Tomasz Grodzki, marszałek Senatu dążenia rządu do przeprowadzenia wyborów nazywa „serwowaniem nam hazardu medycznego”, a w orędziu, 24 kwietnia, odnosi się do „niepohamowanej żądzy władzy”.
Niektórzy rodacy mają jeszcze siłę żartować: „Dokonałem wyboru, we wszystkie dni majowe nie wychodzę z domu”, „Często wbrew naturze, dno bywa na górze”, „Politycy kichają na wyborców, a Polacy kichają już na wszystko”.
Dla wiadomego prezesa przed świętami Wielkanocnymi, specjalnie otwierają się bramy cmentarza na Powązkach (och, to nie aluzja). Polacy kipią ze złości; krąży dowcip: „Może niech zajedzie limuzyną pod Dom Pomocy Społecznej i zobaczy, jak chorują i cierpią odizolowani seniorzy?!”
Kiedy już wiadomo, że Poczta Polska ma stać się realizatorem wyborów na Prezydenta RP (już samo zestawienie tych instytucji jest kuriozalne), ludzie piszą, że minister Łukasz Szumowski, który rekomendował wybory korespondencyjne z „lekarza stał się politykiem”. I nadal dowcipami dodają sobie animuszu: „10 maja możecie mi nawrzucać. Skrzynka pocztowa”; „A może wybory za pomocą maszyny do totolotka lub w formie zdrapki?!”. W sieci mnoży się krytyka, jak to poczta nakazuje zmieniać skrzynki na zgodne ze standardami unijnymi, zamykane na kluczyki lub na kłódki. Tylko „na usta Polaków nie uda się założyć kłódek!”. Skrzynki mają być bezpieczne. Ale wybory – niekoniecznie.
I jeszcze „Śledztwa, jak pokoje, też już są na godziny”, to mem rozsyłany po umorzeniu (w ciągu trzech godzin) tego w kwestiach wyborczych.

Zostańmy w domu, lecz nie tak, jak w reklamie żółw w bezrozumnej skorupie. Mądrzy ludzie na świecie, także polscy uczeni i myśliciele, apelują, by nie umacniać wrogich sobie plemion. Uwierzmy im, tu oszustwa nie ma.

Małgorzata Garbacz

„Zdrowajki” – ku pokrzepieniu (6 kwietnia 2020)

Staruszka w reklamie mówi: – Chciałabym długo pożyć. Ja bardzo lubię żyć! 
Wszyscy lubią. W stanie zagrożenia – tym bardziej. Niektórzy odmawiają „zdrowajki” po swojemu.
Anegdota, dowcip, żart pomagają odreagować strach o życie. Terapia śmiechem jest także troską o zdrowie.
Chyba po 12 i 13 marca, po pierwszym naporze na sklepy, w każdym domu pojawiło się więcej jedzenia niż zazwyczaj. – Tak na tydzień wystarczy – myśleliśmy. A bodajże 16 marca ktoś napisał sms do „Szkła kontaktowego” (z tego źródła pochodzi duża część wykorzystanych tu dowcipów): – Czy te zapasy, to już możemy zjeść? Ktoś inny zareagował: „Sympatyczna pani z makaronem pozna miłego pana z papierem toaletowym”.
Z dnia na dzień ogłoszenia Ministerstwa Zdrowia porażały. Przybywało zakażonych oraz uczestników kwarantanny i izolacji. Nie przybywało testów, maseczek, respiratorów, środków ochrony dla służby zdrowia.
Koleżanka, która miała skierowanie do sanatorium, zadzwoniła mocno zaniepokojona, bo przecież kuracjusze są w przewadze z pierwszej grupy ryzyka, schorowani, a do tego zjeżdżają z całej Polski, na ogólnopolską infolinię NFZ i tam 10 marca usłyszała: – Sanatoria przyjmują normalnie. Jeśli się pani zarazi, to najwyżej zostanie pani dłużej na kwarantannie o dwa tygodnie. – Koleżanka pytała, z niedowierzaniem: – Jeśli po trzech tygodniach pobytu oraz po dwóch tygodniach kwarantanny pojawi się kolejny zakażony kuracjusz, to będę prawie dwa miesiące poza domem? Pani na infolinii odpowiedziała: – Dokładnie tak! Na szczęście, po kilku dniach zawieszono takie lecznicze wyjazdy w całym kraju.

Jednak – choć zaczęło się okupywanie naszych mieszkań przez dzieci i młodzież oraz przez zdalnie pracujących rodziców, nie traciliśmy ducha walki. „Lepsza izolacja niż uziemienie” – napisał jakiś elektryk.
Kolejne marcowe środy oznaczały wprowadzanie poważniejszych obostrzeń. Żarty – owszem, różnej jakości – wywoływały chwilowy uśmiech.
W przywołanym już wyżej programie, wyświetlił się sms: „Proponuję wszystkim Polakom zrobić test ciążowy. Na pewno będziemy pierwsi i jedyni w Europie”. To aluzja do stanu i możliwości państwa w zwalczaniu epidemii oraz „nieznośnego samochwalstwa” premiera – jak napisał Jerzy Baczyński, w swoim felietonie „Przypisy redaktora naczelnego”, w Polityce (nr 12, 18 – 24.03.2020).
Bezkrytycznie produkował się pan prezydent, biorąc udział np. w czystej wody reklamie nowego komunikatora. No to Polacy, z ironią pytali: „Czy kandydatem na prezydenta jest pan Tik Tok?”.
A jakiś czas później otwarcie kpili: „Czy jeśli można iść na zakupy oraz na wybory, to można iść także na imprezę?!”.
Temat wyborów zdominował środki przekazu. To jakby awers jednej „pandemicznej monety”.
Rewers wypełniają codzienne zabiegi Polaków, aby kupić płyny dezynfekcyjne, maseczki i rękawiczki. Komu, tak naprawdę, pomyliły się strony tej monety?

Znajomi znajomym przekazują dowcipne pytania, memy, sms-y. Filmiki rozchodzą się, jak fala tsunami: a to para ze sztucznym psem (gałganek na smyczy), bo tak można wychodzić, a to pomysł wyprodukowania maseczki z biurowej teczki, a to absurdalne (z powodu kolejnego zakazu) pytanie: „Czy pełnoletni pies może wychodzić z dzieckiem na spacer?”. A to uciekające jak błyskawica koty, kiedy człowiek kichnie!
I cała seria żartów wyborczych: „10 maja szkoły znowu zostaną otwarte, bo głównie tam są lokale wyborcze”; „A kto będzie urn pilnował, obserwatorzy z Chin” (po kilkunastu dniach ten żart okazał się nie na miejscu, bo właśnie stamtąd szły do Polski wielkie transporty wsparcia dla służby zdrowia), „Czy te ruchome urny to będą melexem wozić, skoro J. Kaczyński proponuje eksperymenty wyborcze”.
Wydawało się, że – zdaniem rządu i sprzyjających mu polityków – „ogarniamy pandemię”. Wydawało się tylko… Wkurzeni rodacy wołali: „Zamiast trwonić na wybory, zakupcie respiratory”
albo „Chińczykom pomogła sztuczna inteligencja, my nawet prawdziwej nie mamy”. 
Po ogłoszeniu tarczy antykryzysowej, jeden z polityków, kandydat na prezydenta mówił o „państwie z tektury”. Dowcipni Polacy pisali do „Szkła”: „Wszystko należy się wszystkim, tylko nie wiemy, ile komu i kiedy”. Ktoś podchwycił językowy lapsus innego polityka i rozpowszechnił powiedzenie, że „trzymamy wszystkich za kciuki”.
Za ósmoklasistów i maturzystów nie wiadomo co trzymać, bo jeszcze do 9 kwietnia nie było decyzji o terminach ich tegorocznych egzaminów (21 kwietnia i 4 maja). Młody żartowniś pytał: - Czy mam się e, e, e, e,… uczyć?
Znajomy dyrektor szkoły przyznał prywatnie, że „udany” e-learnig jest w rzeczywistości „udawanym” sposobem nauki. Bo to wielka improwizacja, bez systemu informatycznego, sprzętu (ale nie tego osobistego, którym dysponują rodziny w domach) itp.
Młodzież się martwi, dorośli żartują. Rozmowa kolegów: –  Co robisz w domu? – pyta jeden. Drugi odpowiada: –  Siedzę. – Ale co robisz? – Jak to co, no – siedzę! A dwie przyjaciółki seniorki zadowolone rozmawiają, że teraz nie muszą podawać mężczyznom swego wieku, tylko wystarczy powiedzieć, w jakich godzinach chodzą do sklepu! 
Hm, a propos przenośni w znanym powiedzeniu. Obecnie rzeczywiście ręka rękę myje – dokładnie, kilkakrotnie i z dezynfekowaniem. I bez podtekstu.
W komunikatorze wędruje włoski filmik, w którym coronawirus to głos natury, którą ludzkość tak bezpardonowo niszczy. A, na przykład, gospodarze polskich miast (m.in. Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia), poirytowani nieudolnością rządzących, zamieszczają na swoich www oraz w wiadomym ogólnodostępnym kanale, protesty przepełnione silnymi emocjami i głębokim niezadowoleniem z działań rządu, w tym propagandzie sukcesu.
Cóż, rząd odmawia ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. A Polacy, jak to Polacy, w trudnych chwilach, odmawiają swoje „zdrowajki”, żeby żart służył pokrzepieniu…

MAŁGORZATA GARBACZ

ARCHIWALNE NUMERY

Wybrane artykuły z Portalu

zamknij
Nasza strona korzysta z plików cookies. Zachowamy na Twoim komputerze plik cookie, który umożliwi zbieranie podstawowych informacji o Twojej wizycie.
Przeczytaj jak wyłączyć pliki cookiesRozumiem