Portal Informacje UE we Wrocławiu

Pięć Odkryć Kolumny #4

Data opublikowania: 14.05.2019 | aktualizacja: 17.05.2019






Przyszedł maj, a wraz z nim kolejne Pięć Odkryć naszej Kolumny! Jest to również debiut nowej dziewczyny w naszej redakcji. Sprawdźcie sami co dla Was przygotowaliśmy! 




Wojna w ciul wielka – World War I od Zagrajka
W naszej narodowej świadomości najtragiczniejszym okresem historycznym była II Wojna Światowa. Natomiast Wielka Wojna kojarzy nam się niemal szczęśliwe, w końcu odzyskaliśmy niepodległość, co nie? Okazuje się jednak, że to właśnie I WŚ była tą najstraszniejszą dla całego świata. Wojna ta, była konfliktem o wygraną, nic więcej. Pod płaszczykiem patriotyzmu i dumy narodowej było wykonywane regularne ludobójstwo. 600 tys. ofiar, by przesunąć linię frontu o 150 m? Czemu nie. Atak gazowy wybijający połowę żołnierzy strony atakującej, ponieważ wiatr zmienił kierunek? Jeszcze jak! Spanie w okopach w błocie po szyje i broń biała ze śmieci przypominająca "januszową" rekonstrukcję średniowiecza? A to tylko wierzchołek góry lodowej. Zachęcam, by wejść w temat – jest to zagadnienie równie przerażające, jak i fascynujące oraz hipnotyzujące. Gorąco polecam serię książek Michała Gołkowskiego Stalowe Szczury, a także grę wideo Valiant Hearts: The Great War, które są nie tylko doskonałą rozrywką, ale i umożliwiają choć odrobinę poczuć Wojnę „w ciul” Wielką.

_resized_400x304_zagrajkowe

Noc Muzeów, czyli wspomnienia i oczekiwania Indiego 
W moim odkryciu niewielkie przypomnienie i wskazówka na ciekawy wieczór, a nawet noc. Pełną muzeów aż do świtu. Niezależnie czy chcecie się wybrać z drugą połówką, czy też wziąć ze sobą rodzeństwo bądź rodzinę, każdy znajdzie atrakcje dla siebie oraz interesujące go wystawy. Pierwsza taka noc miała miejsce w 1997 roku w Berlinie, a po czterech latach zmieniła się w pełnoprawną imprezę ogólnoeuropejską. Więc na co czekać, znajdźcie czas na Sztukę i Historie 18 Maja 2019 r.

indiegonocmuzeow

Kolejne już odkrycie muzyczne od Kamila Morki 
Nie wiem, czy to jest odkrycie, ponieważ premiera mixtape-u flume-a odbyła się już trochę temu, ale to, co ten człowiek robi z dźwięków, i ile one wnoszą, to jest coś niesamowitego. Podczas pierwszego odsłuchu cieszyłem się jak dzieciak i chodziłem po pokoju, próbując wyrazić ruchem emocje, jakie ten producent wywołuje u mnie, drażniąc mózg kolejnym nieoczywistym uderzeniem. Mało który artysta tak kulturalnie rozpoczyna dłuższe formy muzyczne. Hi This Is Flume polecam każdemu, kto potrzebuje świeżości, inspiracji i miłości.

_resized_225x225_flumehithisisfulmee

Mięso wegańskie… da się jeść?! Szokujące odkrycie Pingwina – nowej dziewczyny w naszej redakcji
Jakiś czas temu na kampusie UE były rozdawane startery z kuponami rabatowymi. W środku, poza bonami na tańsze piwo (czyli napój życia studentów), mogliśmy znaleźć również sporo zniżek do różnorakich restauracji. Była tam również zniżka do knajpy wegańskiej Krowarzywa, oferująca -50% na drugiego burgera. I tu w moim mózgu doszło do spięcia – jak to burger wegański?! Jako prawdziwa burgeromaniaczka i mięsożerca z dziada pradziada zabrzmiało to dla mnie niemalże jak herezja. Ale pomyślałam, że zaoszczędzony piniądz to zaoszczędzony piniądz, a coś jeść trzeba. Już następnego dnia, miałam przed sobą gorącego burgera z substytutem mięsa w środku – seitanem. Z głową pełną największych wątpliwości, czy właśnie nie brukam tym czynem mojej mięsożernej duszy, zatopiłam w nim zęby i oniemiałam. That was some good shiet! Nawet przez chwilę zapomniałam, że jest to tylko „podróba”, naprawdę smakowało jak świetnie przyprawiona, szarpana wołowina. Nie wiem, czy była to kwestia przypraw, czy chwilowego zaćmienia mózgu, ale z ręką na sercu przyznaję, że strasznie mi smakowało i chyba powinnam bardziej otworzyć swoje kubki smakowe na nowe rzeczy, a do seitana wrócę na pewno.

_resized_339x225_miesoweganskie

Na koniec, również muzycznie chociaż z innej epoki Bleh
Od niedawna jeżdżąc autem i słuchając po raz setny tych samych piosenek, złapałem się na tym, że zmieniam kanał na Radio Pogoda, którego słucham już co prawda od dłuższego czasu, ale za każdym razem znajduję w nim kolejne perełki. Piosenki ze starych kabaretów, utwory z lat 30-tych czy 40-tych XX w. – jakże aktualne i dzisiaj! Można się przy nich na chwilę zatrzymać, a wsłuchując się w tekst nieświadomie zacząć się uśmiechać. Właśnie taką perełkę, odkrytą całkiem niedawno chciałbym podać jako przykład – Chór Juranda ze swoim Upić się warto. Troszkę po studencku, zwłaszcza, że „sesja” za pasem! 



Redakcja Kolumny
WydrukujWyślij do znajomego
zamknij
Nasza strona korzysta z plików cookies. Zachowamy na Twoim komputerze plik cookie, który umożliwi zbieranie podstawowych informacji o Twojej wizycie.
Przeczytaj jak wyłączyć pliki cookiesRozumiem