Portal Informacje UE we Wrocławiu

Nie jestem typem księżniczki – sylwetka Teresy Kłusek

Data opublikowania: 14.12.2016 | aktualizacja: 14.12.2016










Objęła stanowisko kanclerza naszego Uniwersytetu 12 września 2016 r. Kim jest osoba pełniąca tę odpowiedzialną funkcję? Jakimi kieruje się wartościami i co ceni w życiu pozazawodowym? Profesjonalne CV dyrektora finansowego Uczelni zostało uzupełnione o kilka osobistych wypowiedzi, z których dowiadujemy się, m.in. co rozwścieczyło panią kanclerz w USA i kogo uważa za autorytet.
Teresa Kłusek

Stanowisko:
– kanclerz Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu;

Wykształcenie:
– absolwentka (1984) Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, Wydział Zarządzania i Informatyki;
– uzyskany tytuł: magister ekonomii;
– ukończonych kilkanaście kursów z zarządzania strategicznego i finansów.

Profil zawodowy:
– ponad trzydzieści lat doświadczenia zawodowego, z czego dwadzieścia pięć w międzynarodowym środowisku korporacyjnym (Volvo, ABB Dolmel, Alstom) na stanowiskach: głównej księgowej, dyrektora finansowego, dyrektora zarządzającego, prezesa zarządu oraz dyrektora rozwoju biznesu.

Autorytety:
Autorytety dla nas wszystkich są niezwykle ważne, ponieważ stają się punktami odniesienia w rzeczywistości i jej rozumieniu, hołdują uniwersalnym wartościom i wyznaczają ramy moralnych i etycznych zasad. Dlatego w momentach, w których są poddawane w wątpliwość czy deprecjonowane, czuję się nieswojo i tracę poczucie bezpieczeństwa.
Dla mnie na pewno autorytetami byli: Jan Paweł II, Leszek Kołakowski, Władysław Bartoszewski, Tadeusz Mazowiecki … . Lech Wałęsa jest nim nadal.
Autorytetami byli dla mnie także moi dziadkowi.e Piękni ludzie. Babcia, pochodząca z Wołynia, która w pierwszym transporcie została zesłana na Syberię, opisała swoją historię w książce Za mało żeby żyć, za dużo żeby umrzeć.
Dziadkowie byli wielkimi patriotami. Dziadzio przed pierwszą wojną światową pracował w Ameryce u Forda, później walczył pod Verdun we Francji, za co dostał duży majątek ziemski na Wołyniu.
Dziadkowie zawsze czynili dużo dobra dla swojej lokalnej społeczności. Babcia organizowała koła gospodyń na Wołyniu, kursy księgowych dla pań, przedszkola dla dzieci w okresie żniw – w tamtym czasie była to niezwykła innowacja. Babcia i dziadek prowadzili wzorowe, nowoczesne gospodarstwo, zarządzali wielohektarowym majątkiem – posiadali maszyny rolnicze, chłodnie do przechowywania warzyw i owoców… Organizowali także bale dobroczynne, podczas których zbierane były pieniądze na budowę szkoły i kościoła w ich osadzie. Wspaniale też wychowali swoje dzieci.
Mój ojciec i moja mama to także dla mnie wielkie autorytety - prawi, wspaniali ludzie.

Idol zawodowy:
Moim idolem zawodowym był na pewno Percy Barnevik, szef wielkiego koncernu ABB, w którym zaczynałam moją drogę zawodową po ukończeniu studiów. Zawsze z ogromnym rozrzewnieniem i szacunkiem spoglądam na czas spędzony w tamtej firmie i ludzi, z którymi pracowałam. Do dzisiaj cyklicznie spotykamy się z kolegami z ABB Dolmel.
Percy Barnevik był wizjonerem i fantastycznym człowiekiem. We Wrocławiu grupa ABB przeprowadziła w sposób modelowy całą transformację zakupionej przez nią w 1990 r. firmy Dolmel.

Wymarzona podroż:
Marzy mi się poznanie Norwegii i Finlandii. Byłam już w Szwecji – podobał mi się ten kraj i ludzie. Azja natomiast niekoniecznie mnie pociąga, ponieważ ciągle jest we mnie lęk przed podróżą w tamtym kierunku.
Najchętniej pojechałabym ponownie do Stanów Zjednoczonych. Przed pierwszą podróżą do USA wściekle się broniłam – nawet gdy już wszystko w sprawie mojego wyjazdu było załatwione, przekonywałam ówczesnego szefa, że może nie powinnam jednak lecieć. Byłam wówczas naprawdę wściekła, że mimo wszystko mnie przekonywał, ponieważ było to chyba ostatnie miejsce na świecie, które chciałam zobaczyć. Gdy dotarłam do Kalifornii znowu byłam wściekła, tym razem na siebie, że zdecydowałam się spędzić tam tylko trzy tygodnie. Do Stanów powinno się przyjechać co najmniej na pół roku, może nawet cały, żeby zobaczyć więcej i prawdziwie poczuć klimat Ameryki.
Zwiedziłam Kalifornię i Nevadę, ale ledwie dotykałam co ważniejszych miejsc, ponieważ zatrzymywałam się tylko na dwa, trzy dni w jednym mieście. Byłam zachwycona tą podróżą, ponieważ wszystko, co widziałam, okazało się odmienne od moich wyobrażeń o Ameryce: wspaniali, pomocni, otwarci i zadowoleni z życia ludzie, świetne krajobrazy, wszechobecna czystość i zadziwiający porządek. Niewiarygodnie piękny kraj! Zwiedziłam także przecudowną Dolinę Śmierci.
Uwielbiam podróżować, poznawać, odkrywać cuda przyrody, zwiedzać muzea. Uwielbiam rozmowy z ludźmi, ale nawet jeśli nie potrafię się z nimi skomunikować, fascynuje mnie przyglądanie się ich zachowaniom i zwyczajom. Siadam wówczas w małej kafejce i obserwuję, jak toczy się życie. To jest coś kapitalnego - mogłabym to robić przez resztę życia!

Formy spędzania wolnego czasu:
Gdy byłam młoda, uwielbiałam leniuchować i pasywnie spędzać wolny czas. Wylegiwanie się na plaży i brązowienie na słońcu było tym, o czym marzyłam cały rok. W pewnym momencie zorientowałam się jednak, że zaczyna mnie to męczyć. Wracałam z wakacji zmęczona i właściwie od razu powinnam wziąć urlop na odpoczynek po odpoczynku.
Wtedy zaczęłam jeździć w góry. Brałam udział w pewnego rodzaju szkole przetrwania, podczas której było naprawdę dużo ćwiczeń fizycznych – 7–8 godzin dziennie prawdziwego wysiłku. Przyjeżdżałam po takim obozie odnowiona, z energią, chęcią do życia i przenoszenia gór.

Prawdziwy relaks:
Na co dzień – jeśli mam na to czas – wypoczywam z książką przy muzyce. Kiedy wstaję rano, jeszcze na wpół senna, włączam radio. Uwielbiam muzykę klasyczną, chociaż lubię też jazz – Parker, Coltrane, Davis, ale też na przykład szwedzki, francuski czy japoński jazz. W San Francisco, gdzie byłam, jazz grany jest na żywo wszędzie – w każdej kafejce, restauracji, na ulicy… Spędziłam tam dwa dni, słuchając fantastycznego jazzu.
Boleję jednak nad tym, że nie jestem typem księżniczki. Absolutnie nie potrafię leżeć i pachnieć w oczekiwaniu aż służba załatwi za mnie wszystko. Jestem na to zbyt dynamiczna i samodzielna. Lubię swój dom. Lubię więc – oprócz tego szalenie aktywnego życia w ciągu tygodnia – pobyć w domu sama: poukładać sobie wszystkie sprawy w głowie i szpargały w szufladach, posiedzieć z filiżanką dobrej herbaty i książką… lub czasopismem…
Właśnie sobie uświadomiłam, że ten miniony weekend był pierwszym od maja, czyli od kiedy wróciłam do Wrocławia, który w całości spędziłam w domu, mając czas wyłącznie dla siebie.

Prezentowana sylwetka jest wprowadzeniem do szerszej rozmowy z panią kanclerz Teresą Kłusek na temat zarządzania finansami uczelni oraz zmian, które w tej przestrzeni nastąpią w najbliższym czasie.
przygotowała Katarzyna Wołowiec
WydrukujWyślij do znajomego

ARCHIWALNE NUMERY

Wybrane artykuły z Portalu

zamknij
Nasza strona korzysta z plików cookies. Zachowamy na Twoim komputerze plik cookie, który umożliwi zbieranie podstawowych informacji o Twojej wizycie.
Przeczytaj jak wyłączyć pliki cookiesRozumiem